Wiedźmin jest
grą, na którą wyczekiwałem już kilka lat. Śledziłem cały proces produkcyjny,
podziwiałem przygotowywane przez twórców materiały promocyjne – nic
więc dziwnego, że moje oczekiwania urosły do ogromnych rozmiarów. Kilka dni
przed premierą, w rozmowie na GG z Asthnerem, rzuciłem pół żartem, że jeśli
debiut CD Projekt RED okaże się klapą, to pojadę, spalę im siedzibę i wymorduję
wszystkich odpowiedzialnych za tworzenie tej produkcji. Nie brałem nawet
pod uwagę możliwości, że Wiedźmin nie będzie hitem. Z takim oto nastawieniem
(prawda, że optymistycznym?) wyczekiwałem kuriera, który miał mi dowieźć
paczkę. Czy gra spełniła moje mocno wywindowane oczekiwania?
Pamiętnego dnia 22 października 2007 roku około godziny 10 rano,
od zajęć w pracy oderwał mnie dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu komórki pojawił
się zupełnie nieznany mi numer, za którym, jak się chwilę później okazało, krył
się kurier firmy wysyłkowej. Miły pan poinformował mnie, że właśnie dojeżdża do
mojego miasta, wioząc paczkę o numerze takim i takim, na kwotę taką i taką,
nadaną przez firmę taką i taką. Przeanalizowałem w myślach podane mi dane. Tak,
wszystko się zgadzało, to właśnie zbliżał się do mnie Geralt, zapakowany w
szary karton i ciasno ułożony pomiędzy perfumami, książkami i częściami
komputerowymi (czy co tam jeszcze sobie ludzie przesyłają). Poinformowałem
kuriera, że co prawda mnie w domu nie ma, jednak z odebraniem przesyłki nie
będzie problemu, ponieważ ktoś będzie na miejscu.
Kilka minut po zakończeniu pracy, zmęczony, ale
podekscytowany, stanąłem w drzwiach domu i od progu zacząłem wypytywać członków
rodziny, gdzie jest to, na co tak długo czekałem. Okazało się, że paczka...
wróciła do magazynu. Z uwagi na to, że recenzję tę czytać mogą dzieci lub osoby
wrażliwe, nie przytoczę swoich słów, które raczyłem w tamtej chwili
wypowiedzieć. Po przeprowadzeniu krótkiego dochodzenia, dowiedziałem się, że
przy wysyłce Wiedźmina było trochę problemów, i część kopii została
zawrócona. W efekcie gra dotarła do mnie dnia następnego, co, sądząc po
opiniach na różnych forach, jest wynikiem niezłym. Ponoć ci, którzy zakupili
edycję kolekcjonerską, mieli jeszcze więcej problemów z dostawą. Wydawca,
delikatnie mówiąc, z wysyłką się nie popisał, za co dostać musi ogromnego
minusa. Jednak biorąc pod uwagę to, że był to pierwszy raz, gdy CD Projekt
wydawał własną grę (i to na tak ogromną skalę) jestem skłonny im to wybaczyć.
Przechodząc już do właściwej rozgrywki – po rozpakowaniu
pudełka i dość długiej instalacji, odpaliłem grę. Przygotowane przez Tomasza
Bagińskiego intro, jak dobrze wiedziałem (fragmenty krążyły już od dawna w
Internecie), miało być bardzo dobre. I tutaj nastąpiło pierwsze zaskoczenie (na
szczęście pozytywne): to, co wcześniej widziałem, nie umywało się do geniuszu
filmiku, który w końcu zobaczyłem w całej krasie. Gdybym to ja decydował, a nie
amerykańska akademia filmowa, Bagiński dostałby Oskara za intro do Wiedźmina (gdyby
brakowało odpowiedniej kategorii, to stworzyłbym ją). Następnie zająłem się
odpowiednim ustawieniem opcji graficznych (cóż, sprzęt może i mam mocny, ale
podanych na pudełku wymagań optymalnych niestety nie spełnia), i oddałem się w
wir przygody.
Co zauważa się podczas gry? Przede wszystkim bardzo dobrze
przygotowane cut-scenki, mogące w sumie stanowić oddzielne materiały do filmu.
Wprawdzie można dyskutować, czy nie jest ich zbyt dużo (szczególnie na
początku), ale przecież jakoś trzeba graczowi wytłumaczyć, skąd się tutaj wziął
i co ma robić. Wiem, że wielu drażni wykorzystanie niezwykle oryginalnego
pomysłu z amnezją Geralta, ale wziąć pod uwagę trzeba, że nie każdy miał okazję
poznać sagę (nie, nie herbatę – mam na myśli sagę o wiedźminie autorstwa
Andrzeja Sapkowskiego). Poza tym bez zastosowania tego chwytu, rozwój postaci
byłby zupełnie niemożliwy (wszak nie można powiedzieć, że Biały Wilk był
nowicjuszem i nic nie potrafił).
Było coś dla oka, jest i coś dla uciesze ucha. Muzyka w Wiedźminie nie
tylko dorównuje innym, bardzo klimatycznym produkcjom, śmiem wręcz twierdzić,
że bije je na głowę. Ścieżka dźwiękowa jest po prostu fenomenalna – dość
powiedzieć, że jak nie gram, to słucham soundtracku z płyty. Lektorzy, którzy
podkładają głosy, również swoją pracę wykonali bardzo dobrze, szczególne
pochwały należą się, grającemu główną rolę w całym przedsięwzięciu, Jackowi
Rozenkowi. Miałem pewne obawy, czy podoła on zadaniu odtworzenia Geralta, ale
na szczęście dopasował się do swojej roli znakomicie. Wypadł nawet lepiej niż
Michał Żebrowski w filmie (o ile film był, delikatnie mówiąc, słaby, to głos
Żebrowskiego bardzo dobrze pasował do wiedźmina). A skoro już mowa o
podkładaniu głosów i filmie – szkoda, że twórcom nie udało się namówić
Zbigniewa Zamachowskiego do podkładania głosu dla Jaskra, a jeśli nie próbowali
go pozyskać do tej roli, niech się zapadną pod ziemię ze wstydu. Aktor (niech
mi wybaczy, że nie kojarzę go z imienia i nazwiska), który w grze użyczył głosu
trubadurowi, jest dobry, jednak, jako fan pana Zbigniewa, nie mogę odżałować,
że nie słychać jego głosu w grze.
Kolejna warta pochwał rzecz, to fabuła i dialogi. Pomijając
oklepany pomysł z amnezją (choć jeszcze raz zauważę, że był on konieczny, żeby
się całość kupy trzymała) wszystko przygotowane jest po prostu po mistrzowsku.
Intryga jest wielowątkowa, momentami trzeba podejmować bardzo kontrowersyjne
decyzje, dialogi, poza drobnymi wpadkami (sprawdźcie na przykład przebieg
rozmowy Leo z Geraltem, kiedy ten przypomni sobie, jak używać znaku Aard), są
klimatyczne – kiedy trzeba poważne, czasami wulgarne, innymi razy dowcipne, ale
zawsze doskonale pasują do sytuacji. Po części oczywiście, zasługi przypisać
należy aktorom podkładającym głosy, jednak to scenarzystom należą się ogromne
brawa, za przygotowanie mnóstwa aluzji, gierek słownych, dowcipów politycznych,
sytuacyjnych i tym podobnych. W tym elemencie doskonale czuć klimat opowiadań i
powieści Andrzeja Sapkowskiego.
Nie wolno nie wspomnieć o pozbyciu się tego, co mi zawsze
przeszkadzało w innych produkcjach. W końcu gracz nie jest jakimś
super-hiper-mega bohaterem, z pięcioma epickimi poziomami, siedemnastoma
profesjami, kramem z mieczami +12, zbrojami z +20 do odporności przeciw
niebieskim królikom (a to wszystko w plecaku wielkości średnio 30 na 50 cm). Z
zatłuczonego szczura nareszcie nie wypada złoty łuk amazonek +10, no i nie ma
debilnych zadań w stylu przynieś, podaj, pozamiataj. Wiedźmin jest wiedźminem –
zabija potwory, od czasu do czasu trochę pochędoży, namiesza w polityce, pomoże
to temu, to tamtemu. Na pewno nie jest handlarzem złomem, chłopcem na posyłki,
nie dorobi się też nigdy (na swojej pracy) większej fortuny. Owacje na stojąco
należą się twórcom za alchemię – tak dobrego pomysłu nie widziałem od naprawdę
długiego czasu. Nie dość, że jest to niesamowicie klimatyczna opcja (kto czytał
sagę, ten wie) to jeszcze bardzo przydaje się w grze i staje się jedną z jej
głównych osi.
Problemy natury technicznej można jednak programistom
wybaczyć – wszak nie myli się tylko ten, co nic nie robi. Ponarzekać jeszcze
trochę muszę (taki przywilej i obowiązek recenzenta, rozumiecie), zdarza się
bowiem, że gra nie zaliczy jakiegoś questu, wyzerują się nałożone na Geralta
efekty eliksirów po zmianie lokacji, zablokuje się on gdzieś przy ścianie
wykonując dziwne podrygi, czy stanie się jakaś inna, równie nieoczekiwana
rzecz. Sporo jest takich denerwujących drobnostek, na szczęście nie wpływają
one w znaczący sposób, na odczuwaną z gry przyjemność. Mam też nadzieję, że
problemy te zostaną naprawione w kolejnych patchach. Przyczepić można by się
jeszcze do faktu, że tzw. bossowie są niezbalansowani – szczególnie w dalszych
częściach gry. Przez zwykłe utopce Biały Wilk przechodzi jak nóż przez masło,
ale już chwilę potem przychodzi czas na walkę np. z kościejem, przy którym
można (do wyboru) zwariować, albo zostać mistrzem klawiszy F5 i F9 (odpowiednio
szybki zapis i szybki odczyt). Przy walce z nim, byłem już lekko sfrustrowany,
gdy wczytywałem grę po raz dwudziesty. Z kolei ostatnich dwóch przeciwników w
grze, wraz z obstawą, pokonałem niemalże z marszu (wszystko to na poziomie
trudności hard).
Dobrze, dość tego narzekania, czas wracać do chwalenia. To,
co wyróżniaWiedźmina spośród innych gier (nie oszukujmy się, wspaniałą
grafikę i muzykę ma teraz co druga produkcja), to z całą pewnością klimat,
fabuła oraz grywalność. Do tej pory myślałem, że wykładnią dla gatunku cRPG w
tej kwestii są obydwie odsłony Fallouta, ale okazuje się, że Geralt cały
ten nuklearny burdel uprzątnął Aardem, resztki cywilizacji spalił Igni,
Wybrańca zaszlachtował stalowym, a Supermutanty srebrnym mieczem. W moim
osobistym rankingu, Wiedźmin(pomimo wad) przebojem wdarł się na pierwsze
miejsce, przywracając mi nadzieję w gatunek komputerowych gier fabularnych. To
jest gra, która śmiało może sobie stać na najwyższej półce, pośród światowych
hitów, gra niemal doskonała. Co więcej, jest ona bardziej klasyczna od starych,
za klasyczne do tej pory uważanych, przebojów – twórcom przyświecało hasło cRPG
redefined i w moim odczuciu udało im się je w pełni zrealizować. Wrócono do
tego, co jest w fabularkach najważniejsze, brutalnie amputując zdegenerowaną
tkankę nowomodnych pomysłów. I chwała im za to, od teraz gatunek cRPG dzielić
będzie się na przed Wiedźminem i po Wiedźminie.
Na koniec wspomnę jeszcze o wydaniu gry. Za 80 złotych
otrzymujemy, oprócz samej gry, także płytę DVD z dodatkami, płytę audio z
soundtrackiem, instrukcję, poradnik (będący w istocie solucją) oraz opowiadanie Wiedźmin Andrzeja
Sapkowskiego – a wszystko to przygotowane bardzo profesjonalnie i obleczone
ładnym etui. A jeszcze lepiej jest w edycji kolekcjonerskiej. Przy tej cenie
wyposażenie pakietu naprawdę budzi podziw, szczególnie w porównaniu do
niektórych propozycji, gdzie za sumę ponad dwukrotnie większą, otrzymujemy
tylko płytkę z programem i kartkę sugerującą, że instrukcję to możemy sobie
poczytać, jak włożymy grę do napędu i zainstalujemy Acrobat Readera. Muszę
powiedzieć, że nawet mimo wszystkich wad, Wiedźmin zasługuje na tytuł
cRPG wszech czasów, a panowie i panie z CD Projekt RED otrzymują ode mnie
ogromny kredyt zaufania – z chęcią kupię każdą następną ich grę, choćby był to
tylko Tetris.
Plusy:
·
bardzo ładne lokacje, cut-scenki i filmiki
·
niesamowita muzyka i dialogi
·
zachowany klimat prozy Sapkowskiego
·
alchemia
·
fabuła, intryga i przygody
·
cena
·
grywalność
·
grywalność
·
jeszcze raz grywalność
Minusy:
·
niestabilność
·
drobne błędy
·
słaba animacja postaci
·
mała ilość modeli postaci
·
brak Zbigniewa Zamachowskiego
·
za silny kościej
·
problemy z dystrybucją
|
Autor: Zieziór
Artykuł dzięki uprzejmości Tawerny RPG
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz